środa, 28 grudnia 2011

Dusza Mroku: Rozdział 4

Witajcie kochani;**
Dziękuję za wszystkie komentarze, które z rozdziałem przybywają. Mam nadzieję, że z czasem będzie ich więcej i więcej, a ja będę mogła Wam dziękować i dziękować;D
Wybaczcie, że tak długo nie wstawiałam rozdzialu, ale wiązało się to z wieloma czynnikami;) Mam nadzieję jednak, że dłuższy tym razem rozdział i trochę akcji wynagrodzi Wam to czekanie;)
Na koniec chciałabym pożyczyć Wam nieco spóźnionych Wesołych Świąt oraz Szczęśliwego Nowego Roku, a wcześniej udanej zabawy na Sylwestra!;**
Miłej lektury:
P.S Wybaczcie jakiekolwiek błędy:P Tekst wkleiłam na świeżo, zaraz po napisaniu, żeby dłużej nie trzymać Was w niepewności;)

Rozdział 4

Kilka minut po ich posiłku ponownie ruszyli w drogę. Za jakąś godzinę mieli zatrzymać sie na stacji, aby mogła przebrać się i odświeżyć przydrożnej toalecie. Przejrzała torbę, którą przyniósł dla niej Mike i była dosłownie pod wrażeniem. Miała do wyboru dwie pary jeansów, cztery bluzki, dwa ciepłe swetry, komplety bielizny, nowe trampki i zwiewną koszulkę nocną, której nie zamierzała wkładać przy Dereku. Poza tym wszystkie ubrania były w jej rozmiarze i zaczęła się zastanawiać, skąd wiedział, jakie kupić, aby pasowały.
Milczenie między nią a Derekiem przedłużało się w nieskończoność. Obserwowała go, jak dalej bawi się kostką Rubika. Był skupiony na tej czynności, więc nie widział, jak Carter mu się przygląda. Jego długie i zwinne palce obracały kostkę, układając kolory w całość. Brwi zjechały mu się na czole, tworząc pionową zmarszczkę. Carter przypominał nieco małe dziecko, które starało się do tego stopnia, że nie obchodziły go bodźce z zewnątrz. Byłaby w stanie się nad nim rozczulić, gdyby nie zdążyła poznać jego bardziej charakterystycznej strony, przez co cały ten obrazek przestał mieć dla niej sens.  Gdyby widziała go po raz pierwszy, była niemal pewna, że uśmiechnęłaby się na ten widok.
W końcu ciężarówka przystanęła. Zrobiła ostry skręt w lewo i po chwili zatrzymała się. Silnik zgasł i mogła usłyszeć, jak Mike wysiada i trzaska drzwiami szoferki. Derek schował kostkę pod fotel i wstał. Ubrał kurtkę na nagi tors i wziął do ręki torbę z nowymi ubraniami dla Carter.
- Zanim wyjdziemy, kotku, chcę cię ostrzec, żebyś nie wycinała żadnych numerów – powiedział, odwracając się do niej. – Wyjdziemy na zewnątrz, zrobisz co musisz i wracamy…
Zmierzył ją wzrokiem i odwrócił głowę w kierunku Mike’a, który właśnie otworzył im wyjście.
- A co, jeśli cię nie posłucham? – spytała.
Derek odwrócił się i wyszczerzył zęby.
- Wtedy poznasz, maleńka, moje prawdziwe oblicze faceta, który nie lubi, jak ktoś mu się sprzeciwia.
Jego głos brzmiał niczym warknięcie, które wprowadziło ciało Carter w drżenie. Przełknęła ślinę i zamrugała, trawiąc jego groźbę.
- A teraz chodźmy – rzekł.
Ruszyła za nim. Derek zeskoczył na ziemię i zlustrował otoczenie. Mike podał jej rękę i z jego pomocą wysiadła na zewnątrz. Zaczerpnęła duży wdech świeżego powietrza, pozwalając mu krążyć po jej ciele. Od razu poczuła się lepiej, kiedy jej szare komórki otrzymały zastrzyk nowej energii. Zaowocowało to nowym planem ucieczki, który powoli układał jej się w myślach.
Rozglądała się, próbując zapamiętać okolicę. Niestety nie znała otoczenia, stacja benzynowa była mała, w dodatku w miejscu, które wyglądało na bezludzie. Było tu jedynie kilka krzaków, drzew i resztę zajmowało czyste powietrze…
- Gdzie jesteśmy? – spytała automatycznie.
- Nie myśl, że ci powiem – odparł Derek, łapiąc za klamkę drzwi do toalet.
Otworzył szeroko drzwi. Wskazał ręką, aby weszła, co też uczyniła. Przekroczyła próg i spojrzała przed siebie. Toaleta była mała, czysta, ale niezbyt ładnie pachnąca. Carter odruchowo się skrzywiła, marszcząc nos.
Derek wszedł za nią i zamknął drzwi, blokując całkowicie wyjście. Była uwięziona.
- Co ty wyprawiasz?! To damska toaleta!
Mężczyzna spojrzał na nią i założył ręce na piersi.
- Kotku, nie będę ryzykował, że mi uciekniesz. Z resztą, masz coś, czego nie widziałem w życiu? – spytał, unosząc lewą brew.
- Nie będę się przy tobie rozbierać! – warknęła.
Rzucił jej torbę i z westchnieniem odwrócił się.
- Jeśli możesz, to się pospiesz. Też chciałbym skorzystać z łazienki…
- Nikt cię tu nie zatrzymuje.
Parsknął.
- Zrób sobie przysługę i zacznij się przebierać. Za dziesięć minut się odwrócę. A myślę, że nie chciałabyś, abym oglądał cię w samych majteczkach…
Zaśmiał się na swoje słowa, ale dla Carter było to jak wielki motywator. Słowa Dereka w jej głowie brzmiały jak doping, który z miejsca zachęcił ją do działania. Miał rację, nie miała zamiaru pokazywać mu więcej ciała, niż to było możliwe. Może i był mężczyzną, który widział nagą kobietę nie raz, nie chciała dać mu satysfakcji. W dodatku krępowała się rozbierać przy niemal obcym facecie. Nie znała go na tyle długo, aby mogła paradować przed nim w samej bieliźnie, a już gorzej – nago.
Wyjęła z torby parę nowiutkich jeansów i podkoszulkę. Szybko zmieniła bieliznę, upewniając się, czy Derek mimo wszystko jej nie podgląda. Na szczęście stał plecami do niej, pogwizdując wesoło. Umyła się w małej umywalce, odświeżając swe ciało przynajmniej częściowo. Ubrała sweter i trampki, gdyż jej buty do pracy były bez jednego obcasa i uczesała dokładnie włosy. Na całe szczęście miała w swojej torebce nić dentystyczną i małą tubkę pasty do zębów, więc palcem wyszorowała dziąsła i zęby. Chwyciła torbę w chwili, gdy Derek odwrócił się. Zlustrował ją od stóp do głów i uśmiechnął się.
- No proszę, jak chcesz, to potrafisz – cmoknął, poprawiając spodnie. – A teraz wybacz, chciałbym skorzystać z łazienki, więc odprowadzę cię do ciężarówki, zanim zrobię plamę na swoich spodniach.
Wyszła jako pierwsza. Zaraz za drzwiami stał Mike, który wyraźnie czekał na nich. Gdy ujrzał Carter, uśmiechnął się tak jak Derek wcześniej.
- Widzę, że pasują jak ulał – odparł.
- Tak, są świetne, dzięki – powiedziała szczerze.
- Nie ma sprawy.
Wziął od niej torbę i zaczął iść. Zrobiła krok, lecz do głowy przyszedł jej świetny pomysł.
- Może idź skorzystaj z łazienki, a ja pójdę z nim – oznajmiła, odwracając się do Dereka.
Mężczyzna zatrzymał się i ściągnął brwi. Wpatrywał się w nią jakby była kosmitą.
- Mike, pilnuj ją – powiedział do swojego towarzysza, nadal świdrując Carter wzrokiem.
Zawrócił w kierunku toalet, lecz Carter czuła, że coś podejrzewa. Postanowiła więc działać ostrożnie, by plan powiódł się.
Posłusznie udała się za Mike’m, który zrównał się z nią. Idąc z nim ramię w ramię jeszcze raz przeanalizowała swoje postanowienie i pogratulowała sobie w myślach. Gdy uda jej się uciec, będzie na siebie bardziej uważać. Przeprowadzi się, być może zmieni pracę (którą swoją drogą pewnie już straciła) i przefarbuje włosy. Tak, Derek na pewno będzie chciał ją odnaleźć. Nie znała go zbyt dobrze, lecz czuła, że jest typem mężczyzny, który nie łatwo odpuszcza. Wiedziała o nim, o tym, czym się zajmował i co chciał jej zrobić. Sama na jego miejscu usunęłaby świadka…
Kiedy znaleźli się obok przyczepy, Mike otworzył ją i wsunął pierwszą torbę. Odwrócił się w jej kierunku, podając dłoń, aby mogła wsiąść. Carter jednak zawzięła się i wymierzyła mu mocny kop w krocze. Chłopak wybałuszył oczy i zaskomlał jak pies.
- Przepraszam – wyszeptała i puściła się biegiem w stronę, z której, jak przypuszczała, przyjechali.
Biegła ile sił w nogach. Była kobietą wysportowaną, więc nie miała z tym żadnego problemu. Sprint był dla niej niczym pryszcz i świetnie go wykorzystała. Klaskała sobie w duchu również za to, że założyła trampki. Były nieco ciasne, ale najważniejszy był fakt, że mogła biec. I to bardzo szybko.
Nie wiedziała, ile czasu biegnie. Ciągle jednak znajdowała się na pustkowiu, gdzie nie widać było żadnej cywilizacji. Próbowała się zorientować, gdzie dokładnie się znajduje, ale to miejsce było jej obce. Od dziecka wychowywała się na obrzeżach Bostonu, później zamieszkała w centrum, gdzie studiowała i znalazła pracę. Jej jedyną wycieczką poza ten stan była wyprawa do Waszyngtonu w drugiej klasie liceum wraz z jej kolegami. Dlatego poruszanie się po kraju było dla niej nieco uciążliwe.
Po pięciu minutach dostrzegła małą, wąską ścieżką, która prowadziła w głąb pola. Pobiegła nią, zbaczając z głównej drogi. Nie chciała ryzykować, gdyż Derek mógł zawrócić ciężarówkę i zgarnąć ją po drodze. W ten sposób jej wysiłki pójdą na marne, a już zdążyła ucieszyć się z faktu, że wydostała się i może wrócić do domu.
Czując zmęczenie, przystanęła na moment. Główna droga znajdowała się daleko za nią, więc mogła chwilę odsapnąć. Podeszła do niewielkiego drzewa i oparła się o niego rękoma. Próbowała uspokoić oddech i serce, które biło jak oszalałe. Nie miała pojęcia, czy bardziej ze strachu o to, że ją złapie, czy ze szczęścia po tym, jak udało jej się wydostać. W tej chwili miała kompletny mętlik w głowie i jedyną sensowną myśl, jaką wyłapała, dotyczyła jej powrotu do domu. Musiała dowiedzieć się, gdzie jest, aby móc naprowadzić się na dobrą drogę.
Rozejrzała się. Otaczały ją pola uprawne, na których rosła kukurydza. Wszędzie widziała tylko pola, przeplatane pojedynczymi drzewami i drobnymi ścieżkami, które zostały zapewne wydeptane przez gospodarzy. Zaraz, zaraz, byli w Tennessee? Kentucky? Tylko te stany przyszły jej do głowy, od razu skojarzyły. Ale przecież to niemożliwe, że w jedną noc przejechali aż tyle kilometrów! Gdzie się więc znajdowała? Gdzie ma się udać? Jak wrócić do domu?
Czuła narastającą panikę, więc zaczerpnęła oddechu i zastanowiła się dobrze. Nigdzie nie widać było miasta, otaczały ją jedynie pola. Ale jakąś godzinę temu zatrzymywali się, aby coś zjeść, więc na pewno w pobliżu znajdowała się jakaś cywilizacja. Mike kupował im jedzenie w najbardziej znanym na świecie barze fast foodów, więc nie było mowy, żeby nie spotkała go gdzieś po drodze. Musi tylko być cierpliwa, iść przed siebie, a niedługo pewnie spotka jakiś ludzi, którzy wskażą jej drogę do domu.
Plan wydawał jej się niezły, lecz nie była go pewna. Zdjęła sweter przez głowę i zawiązała go w pasie. Po chwili ruszyła biegiem z powrotem do głównej drogi. Musiała się trzymać blisko niej, aby nie zgubić trasy. Pobiegnie niewidoczna, wśród pól, z nadzieją, że znajdzie kogoś, kto pomoże wrócić jej do domu…
***
Derek podejrzewał Carter od samego początku. Wiedział, że coś planuje, ale nie wiedział, co dokładnie. Musiał więc zaczekać na jej reakcje, aby mógł złapać ją na gorącym uczynku.
Właśnie szedł za nią, trzymając dłonie w kieszeniach. Skubana była szybka, lecz lata treningów i wytrwałość wojownika pozwoliły mu dotrzymać jej kroku i utrzymać się w cieniu, aby myślała, że wciąż nie wie, gdzie jest. Śledził ją od początku, dając jej lekkie fory, lecz i tak wiedział, że nie ucieknie. Nie miała dokąd…
Zatrzymał się za drzewem i obserwował ją, jak łapie oddech. Wbiegła w pole kukurydzy i zniknęła wśród jej wysokich liści. Ruszył za nią, uśmiechając się przebiegle na samą myśl, że ją zaraz dorwie. Żałował, że nie wziął aparatu, aby uwiecznić jej miny, kiedy ją nakryje…
Ostrożnie poszedł jej śladem. Widział przed sobą jej brązową bluzkę, która była niczym punkt nawigacyjny. Zostawiała również wydeptaną ścieżkę w kukurydzy i nawet głupi potrafiłby ją w ten sposób wyśledzić. Idąc, uśmiechał się pod nosem. Ta kobieta miała w sobie więcej temperamentu i odwagi niż sądził. Ciągle go czymś zaskakiwała. Najpierw nazwała go mięczakiem, co w rzeczywistości było dla niego niesamowicie wielką obrazą, lecz na nią nie potrafił się gniewać. Miała w sobie coś magnetycznego, co go pociągało. Coś w niej sprawiało, że pragnął spędzić z nią więcej czasu niż będzie im to dane. Nawet, gdyby podczas ich podróży zaklinałaby go na wszystko, co na świecie stoi. To „coś” sprawiało, że chciał spróbować nawet najgorszego.
Wciąż obserwował Carter, która potykała się co kilka kroków. Co trochę biegła, by później iść szybkim krokiem i zwolnić do spacerku. Kręcił głową, jakby widział małe dziecko, które uczy się samodzielnie chodzić. Jego wzrok zjechał na jej zgrabny tyłek, opięty w jeansy, który poruszał się w rytm jej kroków. Na sam widok zrobiło mu się ciaśniej w spodniach i ledwo powstrzymał się od skoku na nią. Otrząsnął się szybko ze swoich fantazji i przyspieszył kroku, niemal równając się przy tym z nią.
Kiedy w końcu udało mu się dogonić Carter, nie zatrzymał jej od razu. Zaszedł ją od lewej strony i biegł równo z nią.
- Czołem, koleżanko! – przywitał się.
Kobieta wrzasnęła i potknęła się. Czując w sobie chęć pomocy, złapał ją w ostatniej chwili, ratując ją od zanurkowania w kałuży pełnej błota. Mocno ścisnął jej ramię i postanowił ją na nogi. Carter jednak strzepnęła jego ręce i odsunęła się na parę kroków.
- Co ty tu robisz? – spytała, otwierając szeroko oczy. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała, w rytm jej głębokich oddechów.
- Jogging uprawiam – odparł sarkastycznie. – Kotku, chyba nie sądzisz, że dałbym ci uciec?
Pokręcił głową, patrząc na jej coraz bardziej zszokowaną twarz. Otrzepała swoje ubrania i po chwili uniosła wzrok na niego. Splotła ręce na piersi i spojrzała na niego wyniośle. No nie, znowu się zaczyna, pomyślał.
- Masz mnie natychmiast odwieźć do domu, słyszysz? – spytała, unosząc głos.
- Tak? A jeśli się nie zgodzę? – spytał, unosząc lewą brew.
Carter zwęziła oczy i uniosła podbródek.
- Zrobisz to, albo…
Zamilkła. Wyglądała, jakby dopiero zaczęła się zastanawiać nad swoim warunkiem.
- Albo co? – spytał Derek, uśmiechając się lekko. – Pobijesz mnie? Zgwałcisz? Uderzysz w krocze jak Mike’a? Wybacz, najsłodsza, ale moje klejnoty nie takie kobiece ataki już przeżyły, i wierz mi, do tej pory mają się znakomicie…
Widząc krwistoczerwone policzki kobiety zaśmiał się. Uwielbiał wprawiać ją w zakłopotanie. Jeszcze żadna nie wkurzała się w tak uroczy sposób…
- Jesteś naprawdę zboczony, wiesz? – spytała, robiąc krok w tył.
Derek wywrócił oczami, omal przy tym nie ślepnąc.
- Gdybyś bzykała się regularnie, nie mówiłabyś tak – odparł, szczerząc się.
- Nic ci do tego! Skończ wreszcie nawiązywać do mojego życia seksualnego!
- Sama zaczęłaś, słonko…
Carter odwróciła się do niego plecami i zaczęła iść, mówiąc głośno różnego rodzaju obelgi. Podbiegł do niej i złapał ją za rękę.
- Nie tędy droga…
- Puść mnie! Natychmiast! – wrzasnęła.
Złapał ją mocno za ramiona i zwrócił ją ku sobie. Nie mógł pozwolić, aby odeszła. Nie chodziło tutaj o jego sekret, chociaż z tym mógłby być problem, ale po raz pierwszy spotkał kobietę, która nie zwracała uwagi na to, jak wygląda. Wiedziała, kim jest, choć po części, ale nie uciekła na jego widok. Bała się go, ale tylko trochę i jeśli uciekała, to tylko z własnych pobudek. Była pierwszą kobietą, która potrafiła go wkurzać, nie bacząc na to, jak on zareaguje. Była odważna wobec niego i konsekwentna i byłby okropnym dupkiem, jeśli by ją puścił.
- Co ty… - zaczęła.
Zacisnął rękę na jej plecach i nachylił się do pocałunku. Był niecałe milimetry od jej pełnych i zapewne słodkich ust, które rozwarły się lekko na jego widok. Ciepły oddech pieścił jego policzki i tylko zamknął oczy, by móc rozkoszować się tą chwilą…
Jednak nie potrafił tego zrobić. Wielkie jak spodki oczy Carter świdrowały go całego, jakby chciały pochłonąć jego dusze i ciało. Ale nie patrzyła na niego z miłością, tylko strachem tak ogromnym, że omal nie padła mu trupem w ramionach.
Odsunął ją od siebie i, nadąsany, wyprostował się. Nie chciał być jak jego ojciec, który brał wszystko, czego chciał. Nawet, jeśli chodziło o kobiety. Wiedział o zdradach, jakie popełnił, ale nie miał serca powiedzieć o nich matce. Kochał ją, a ona kochała tego bydlaka, jego ojca. Widział jej twarz, kiedy ojciec wracał do domu i witał się z nią. Była tak szczęśliwa, widząc swojego męża, a on niestety nie miał serca tego szczęścia jej odbierać…
Derek otrząsnął się i spojrzał na Carter. Wyglądała na zdezorientowaną i bacznie mu się przyglądała. W tej chwili zapragnął, aby posiadać jakiś dar jak jego bracia. Ale on nawet nie potrafił czytać ludzkich myśli. Co było z nim nie tak? Dlaczego inni synowie jego matki otrzymali święty dar, a on jako jedyny musiał radzić sobie sam? Nie miał zielonego pojęcia, dlaczego za wszystko on był karany. Wiedział jednak jedno: tej nagrody życiowej nie wypuści z rąk…
Westchnął ciężko i zwrócił się do Carter. Spojrzał w jej zielone oczy i na chwilę zapomniał o swoim postanowieniu.
- Wygrałaś, możesz odejść – odparł, opuszczając głowę.
Przez chwilę słyszał jedynie świst wiatru i szum kukurydzy. Podniósł głowę i omal nie roześmiał się na widok jej zszokowanej twarzy.
- N-naprawdę? – wyjąkała.
- Nie, tak sobie zażartowałem – odparł z przekąsem.
Podszedł do niej i złapał ją w pasie. Podniósł ją i ułożył sobie na ramieniu, aby wygodnie mu się szło.
- Co ty robisz? Postaw mnie, natychmiast!
- Jeszcze się nie nauczyłaś, słonko, że ze mną raczej nic nie wskórasz? Oj słabo z tobą, oj słabo…
Ruszył w kierunku miejsca, gdzie Mike zaparkował ciężarówkę, głośno przy tym pogwizdując. Zagłuszał tym samym różnego rodzaju obelgi, jakie padały z ust Carter. Na Boga, skąd ona znała takie określenia?, myślał gorączkowo.
***
Carter nie mogła znieść myśli, że jej ucieczka nie powiodła się. Była blisko, tak blisko i w ostatniej chwili została przyłapana. Jak Derek ją znalazł? Odpowiedź od razu nasunęła się sama: wiedział, że planuje uciec i podążył za nią. W takim razie, dlaczego dał jej pobiec aż tak daleko?
- Postaw mnie na ziemię – powiedziała po raz setny lub nawet tysięczny.
Czasem uderzała go pięściami w plecy, lecz Derek cały czas nie puszczał jej. Zacisnął ręce na jej talii tak mocno, że odnosiła wrażenie, jakby ubrała ciasny gorset, mający zrobić z niej talię osy. Matko, ależ on miał parę w rękach…
- Postawisz mnie w końcu? – spytała.
Mężczyzna zatrzymał się i  końcu puścił ją. Odetchnęła głęboko, rozmasowując miejsca, w których nadal czuła jego wielkie dłonie.
Odwróciła się i spostrzegła, że znajdują się tuż obok ciężarówki. Mike, ,którego kopnęła w najczulsze miejsce, siedział przy wejściu do przyczepy i obkładał się lodem. Podeszła do niego ostrożnie, robiąc skruszoną minę.
- Mam nadzieję, że nie zamierzasz mnie bić – powiedział, krzywiąc się lekko.
- Strasznie cię przepraszam. Nie chciałam. Bardzo boli? – spytała, robiąc jeszcze jeden krok w jego stronę.
- Jak myślisz? Trafiłaś w samą dziesiątkę…
Carter zagryzła dolną wargę i przeprosiła go jeszcze dwa razy. Mike wstał i lekko się uginając, zeskoczył na ziemię i podążył do szoferki.
- Nic mu nie będzie, jest twardy – zapewnił ją Derek, wskazując ręką, aby wsiadła.
Niechętnie wskoczyła do przyczepy i skierowała się na fotel. Oklapła na niego i podkuliła nogi. Była wyczerpana po nieudanej próbie ucieczki, a czuła w kościach, że ten dzień się jeszcze nie skończył…
Derek wskoczył do środka i zamknął za sobą drzwiczki przyczepy. Zdjął kurtkę i rzucił ją na kanapę, po czym sam zajął miejsce na niej. Spojrzał na Carter i zaczął się jej przyglądać. Po chwili jednak zrezygnował i wyciągnął z kieszeni komórkę, którą zaczął się bawić.
Minęło pięć minut i znów byli w drodze. Carter czuła się znużona, jednak nie miała odwagi zasypiać w łóżku, w którym spał również Derek. Chociaż wiedziała, że między nimi jednak do niczego nie doszło, jaką miała gwarancję, że nie postanowi zrobić jej coś następnej nocy? Z tym mężczyzną wszystko było możliwe, zmieniał swoje zdanie jak przyroda jesienią pogodę. A do tego wbrew sobie pociągał ją w pewien sposób i nie chciała ryzykować, aby wspólny czas w jednym łóżku skończył się czymś, czego będzie żałować.
Przez kolejne minuty kątem oka obserwowała zachowania Dereka, który albo bawił się komórką, albo leżał bez ruchu i oglądał sufit. Czasem podśpiewywał jakąś dziwną melodię, która Carter przypominała celtycką pieśń, ale zaraz ją kończył i wracał do oglądania tego, co znajdowało się nad nim. Nie dałaby głowy, jednak sprawiał wrażenie, jakby ta pieśń przypominała mu coś bolesnego, co stało się w jego życiu. I to dawno temu…
Nagle ciężarówka zwolniła, by zaraz zatrzymać się. Derek zerwał się na równe nogi i ze zmarszczonymi brwiami rozejrzał się. Komórka zapiszczała w jego ręce i mogłaby przysiąc, że zbladł nieco.
- Co jest? – spytała machinalnie.
- Kod czerwony – odparł, wybierając jakiś numer. Przyłożył telefon do ucha i zaczął grzebać w kieszeniach swojej kurtki.
- Jaki znowu kod?
Uciszył ją gestem ręki i wyciągnął swój wielki miecz spod kanapy. To nie wróży nic dobrego, pomyślała.
- Mike, właź do swojej kryjówki, natychmiast! – wrzasnął do telefonu. – Ja się wszystkim zajmę!
Rozłączył się i rzucił telefon na kanapę. Chwycił rękojeść miecza i skierował się do wyjścia z przyczepy.
- Co jest grane? – znów spytała.
Derek odwrócił się do niej po raz ostatni. Jego twarz skamieniała.
- Mamy towarzystwo. Więc dla swojego bezpieczeństwa, siedź tam, gdzie siedzisz.
Otworzył klapę przyczepy i wyskoczył na zewnątrz. Przez dobrą chwilę trawiła informacje, jakie jej przekazał, a gdy dotarło do niej, co to było, omal nie krzyknęła za nim.
***
Derek jak dotąd nie myślał, że spotkają na swej drodze Helliotów. Jechali przez totalne odludzie, a oni znani są z tego, że polują na terenach zamieszkanych przez swoje ofiary, tudzież ludzi. Nie bardzo wiedział, co o tym sądzić, jednak nie było czasu na rozmyślania. Miał robotę do odwalenia.
Wyszedł zza ciężarówki i ujrzał szóstkę, na pozór niegroźnych przeciwników. Okrążali szoferkę, myśląc zapewne, że właśnie trafili na bezbronnego człowieka. Podśmiewali się między sobą, jakby bardziej wzniecali w sobie chęć złapania nowego „towaru” jak sami nazywali ludzi.
- Hej, wy sadystyczne kurczaki! – zawołał. – Nie macie ochoty na trochę zabawy?
Szóstka ciemnych głów jak jeden mąż zwróciła się ku niemu. Usłyszał cichy syk przywódcy Helliotów, który był, jak wywnioskował, najodważniejszy. Pozostali ze strachem spoglądali na Dereka.
- Proszę, proszę, nasz Mroczny kolega zawitał w te strony… - odparł ten odważny. Z drwiną spoglądał w jego kierunku.
Derek splunął na bok i oparł się o swój miecz. Hellioci od razu przyjrzeli się jego broni.
- I co? Masz zamiar pokonać naszą szóstkę tą wykałaczką? – spytał kpiąco, na co reszta wybuchła nerwowym śmiechem.
- Nie, chciałem trochę w zębach podłubać – odparł z sarkazmem Mroczny Wojownik.
Przywódca Helliotów zagwizdał krótko i wszyscy razem rzucili się w jego kierunku. Derek przygotował się na to i kiedy pierwszy z nich dotarł do niego, wyciągnął przed siebie miecz, który z miejsca zapłonął żywym ogniem.
- O żesz ja pierdole! – wrzasnął któryś.
Zatrzymali się, jednak jeden z nich nie zdążył wyhamować i wpadł prosto na miecz, który wbił się w jego klatkę piersiową. Stanął w płomieniach jak wielka pochodnia i po chwili już go nie było.
- No dalej, tchórze! – zawołał. – Boicie się jednego Mrocznego Wojownika?!
Hellioci na powrót zaatakowali go. Dwóch z nich zaszło go od tyłu, jednak odsunęli się szybko, kiedy pomachał im mieczem przed nosem. W mig otoczyli go jednak, nie dając pola manewru, ani możliwości ucieczki. Poczuł w żyłach adrenalinę i rzucił się najpierw na ich przywódcę.
Jak się okazało, popełnił błąd. Był on tylko wabikiem, który skłonił go do radykalnego kroku. Kiedy zamachnął się, by go uderzyć, dostał mocnego kopa w lewy bok, przez co od razu się skulił. Miecz wypadł mu z ręki, upadając metr dalej. Sięgnął po niego, jednak jeden z Helliotów nadeptał na jego palce dłoni, blokując tym samym dostanie się do swojej broni.
- Już po tobie, Mroczny dupku – warknął Przywódca, łapiąc go za włosy.
Derek syknął, zaciskając dłonie w pięści, tym samym nastawiając wybite palce.
- Jeszcze…nie…skończyłem – wydyszał, próbując się wyrwać.
Jak na potwierdzenie jego słów, jedna z klap przyczepy otworzyła się z impetem, uderzając w głowę jednego z Helliotów. Pozostali zwrócili uwagę na Carter, która stała w wejściu i patrzyła na gościa, którego uderzyła.
- To człowiek! – zawołał jeden z nich.
Derek wykorzystał chwilowe poruszenie i zdołał się wyrwać. Chwycił miecz i nastawił płomienie na najwyższy stopień. Dźgnął jednego z nich, zamieniając go w pochodnię i posyłając do piekła.
- Schowaj się! – krzyknął do Carter.
Ruszył na kolejnego z Helliotów, jednak pozostali kroczyli w stronę kobiety. Ta wybałuszyła oczy i stała jedynie w miejscu, czekając zapewne na jakiś bodziec z zewnątrz. Na szczęście pojawił się za nią Mike i wciągnął ją do środka. Derek podbiegł do przyczepy i zatrzasnął ją, uderzając przy ty, kolejnego przeciwnika w głowę. Tym ruchem zwrócił na siebie uwagę i bitwa między nimi rozgorzała na dobre.
Posyłał wiele kopniaków i ruchów mieczem w stronę Helliotów. Jeden z nich rzucił w niego sztyletem, który trafił go w biceps. Syknął z bólu i wyciągnął broń, po czym odesłał ją do adresata. Ten wbił się mu między oczy i na chwilę mógł dać sobie z nim spokój.
Kolejny z wrogów chciał zaatakować go od tyłu, jednak w porę zorientował się i odciął mu głowę mieczem. Ciało zajęło się ogniem i w mig zniknęło.
Na koniec zostawił sobie przywódcę, który trzymał się przez całą walkę z boku. Zmierzył go wzrokiem, przymierzając się do ciosu.
- No dalej, na co czekasz? – spytał retorycznie Przywódca. – Załatwiłeś wszystkich moich ludzi, nic nie stoi na przeszkodzie, Mroczny cieciu, żebyś mnie zabił…
- Nie kuś mnie, wypierdku Lucyfera, żebym to zrobił, bo na pewno tak się stanie…
Ruszył na niego, jednak Przywódca zrobił tył zwrot i uciekł. Derek stanął jak wryty i przez dobrą chwilę wpatrywał się w puste pole, miejsce, gdzie Helliot wyparował.
- Co do jasnej cholery jest grane? – spytał na głos.
Wrócił na miejsce walki i podpalił resztki z ciał przeciwników, które same zaczęły uciekać, szukając właścicieli. Obejrzał swoje ciało i dopiero spostrzegł, że nie zostało nic z jego podkoszulki.
- Przeklęte sukinkoty, nawet koszulki nie potrafią poszanować…
Chwycił mocniej miecz i skierował się do przyczepy. Był zdenerwowany na Carter, że wyszła i pokazała się jego wrogom, lecz z drugiej strony był jej wdzięczny. Gdyby nie ona, pewnie najpierw zabiliby jego, a później ją i Mike’a. Nie mógłby bardziej zhańbić siebie tym czynem.
Otworzył ostrożnie jedną klapę i zajrzał do środka. Carter kuliła się w kącie a Mike stał przygotowany na ewentualną walkę. Widząc Dereka, opuścił ręce i oklapł na kanapę.
- Boże, stary, jeszcze nigdy nie bałem się tak bardzo – odparł Mike. – Omal nie narobiłem w portki.
- Spoko, wszyscy wąchają kwiatki od spodu – zapewnił Derek.
Usiadł na fotelu i zaczerpnął kilka głębszych wdechów. Czuł, że ktoś mu się przygląda, jednak nie miał ochoty sprawdzić, kto to.
- Jesteś ranny – usłyszał głos Carter.
Podniósł głowę i spojrzał na nią. Patrzyła na jego ranę, podchodząc bliżej.
- To tylko draśnięcie, nic mi nie będzie…
- Nie byłabym tego pewna.
Nachyliła się nad nim i dotknęła rany na bicepsie. Zaszczypało go.
- Zostaw, nic mi nie będzie – warknął.
Carter odruchowo cofnęła się, jednak nie zrezygnowała.
- Mike, daj mi coś, jakiś bandaż i gazę, opatrzę tą ranę.
- Zostaw!
Wiedział, że przesadził nieco ze swoją reakcją, ale był teraz w bojowym nastroju. Jak zawsze po walkach. Błyszczące oczy Carter zwęziły się w szparki, a ona sama podeszła i zaczęła przykładać mu coś do rany.
- Czy nie…
- Posłuchaj, panie ważny! – wrzasnęła. – Omal nie zostaliśmy zabici przez jakiś dupków, o których nie mam zielonego pojęcia, a ty strzelasz fochy, jakbyś został przez nich wkurzony, bo zniszczyli ci bluzkę!
Docisnęła kawałek materiału do krwawiącej rany, na co syknął z bólu. Spostrzegł, że to kawałek jej bluzy właśnie tamuje wypływ krwi z jego bicepsa.
Niespodziewanie kucnęła obok jego nóg i spojrzała mu w oczy.
- Zostanę do końca podróży, jednak musisz obiecać mi jedno: chcę wiedzieć, co tu się do jasnej cholery dzieje! Wyjaśnisz mi wszystko po kolei, jasne?
Dotknęła jego rany po raz kolejny, tym razem delikatniej. Ciągle patrzyła mu w oczy, oczekując odpowiedzi.
Zastanowił się przez chwilę i skinął głową na znak zgody.

6 komentarzy:

  1. Dzięki za świetny rozdział.Rozdział pełen wrażeń.Carter chyba w końcu zrozumiała że to nie są żarty i na prawdę jest w niebezpieczeństwie.Derek jak na łowcę ma dużo cierpliwości dla niej .Teraz chyba nie będzie robić żadnych głupot.Czekam na to coś między nimi.Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Teksty Dereka są mocne.;) Pisałam już że go uwielbiam? Tak czy inaczej zajebisty rozdział. Nie każ długo czekać na kolejny. Pozdrawiem.
    loneliness

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, rozdział naprawdę długi i świetny jak zawsze.
    Nareszcie rozkręciła się jakaś akcja! Super, gratuluję ;)
    Teksty Dereka są świetne. Uwielbiam go za to. Chwilami prawię płaczę przez niego ze śmiechu ;D
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam ; *

    Mika113a

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, cieszę się, że w końcu wstawiłaś rozdział- jest świetny. Derek ma świetne komentarze.
    Bardzo, bardzo dziękuję i pozdrawiam.

    red_button

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! już nie mogę się doczekać następnego!! Proszę o powiadomienie.
    Pozdrawiam
    love.black ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za rozdział :) Był tak wciągający że aż za krótki XP Uwielbiam wymiany zdań tej dwójki - są takie dynamiczne i no cóż zabawne.

    Pozdrawiam
    asik_lol2

    OdpowiedzUsuń